Od 14 lutego ruszyła kampania
„Chłopiec do bicia”. Jej celem jest rzekome obalenie mitów związanych z cukrem.
Wchodzimy na stronę i widzimy, że sprawnie wszystko przykrywa się gronem
ekspertów i literaturą. Jaki jest jednak prawdziwy cel kampanii? Należy zaznaczyć,
że powstała ona na zlecenie Związku Producentów Cukru w Polsce. Niedawno w sieci
było zamieszanie odnośnie tego, że Coca-cola i Pepsi (a dokładniej przez
organizację w której zarządzie zasiadają przedstawiciele obu koncernów)
sponsorowały swoje badania, które udowadniały, że „cola dietetyczna jest lepsza
od wody”. Dla mnie to taka sama manipulacja faktami i chęć zwiększenia zysków
ze sprzedaży. Moim zdaniem jest to odzew, tłumaczenie się winnego, nie
jest przypadkiem fakt, że w marcu do kin wchodzi film pt. „Cały ten cukier” i
zupełnie inaczej przedstawia naszą „ofiarę’. „Cały ten cukier” pokazuje, że
producenci skutecznie ukrywają ten składnik w różnych produktach uchodzących za
zdrowe, z przyklejoną łatką LIGHT, SLIM I FIT po które laik sięgnie
bez zastanowienia i że lody czy batoniki to nie jedyne źródło białej śmierci.
Nie wszystkie hasła kampanii wzbudzają kontrowersje. Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, że obecnie modna jest dieta paleo to w tym kontekście węglowodany (ogólnie wszystkie a nie sam cukier) są na cenzurowanym i stają się takim chłopcem do bicia. Jednak gdy przeciętny Kowalski słyszy, że cukier jest potrzebny widzi głównie regał ze słodyczami, puszkę lodów i 2 litrową colę, które nie wnoszą do naszej diety nic szczególnego. To rodzi przegięcie zupełnie w odwrotną stronę. Osoba odpowiedzialna za przygotowanie materiałówNie wiem kim jest ta Pani by komentować kwestię zdrowego odżywiania jednaj jedno jest pewne- nie zrobiła tego za darmo. Ile o zdrowym odżywianiu lekarze mają na medycynie wystarczy sprawdzić program studiów. Pani jest lekarzem internistą, a nie dietetykiem i jednak polecałabym zająć się takim osobom tym na czym się znają bo oczywiście są bardzo potrzebni. Pominę fakt, że niektórzy lekarze swoją niewiedzę próbują ukryć brnąc w kłamstwo lub starają szybko się pozbyć z gabinetu czego nie raz doświadczyłam. Do jednego worka nie wsadzam jednak wszystkich, bo przecież wielu z nich mi już nie raz pomogło wyzdrowieć z anginy, grypy, mononukleozy, pomogli uporać mi się z alergią i każdy w rodzinie ma kogoś komu lekarz pomógł. To właśnie mój lekarz rodzinny wzbudził we mnie zainteresowanie do nauki o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu i za to mojemu lekarzowi rodzinnemu dziękuję. Nie mniej jednak tak jak dietetyk nie powinien wchodzić w kompetencje lekarza tak lekarz nie powinien wkraczać w kompetencje dietetyka.
Ile cukru mogę zjeść i
konieczna dawka cukru. Ta część rozbawiła mnie najbardziej. Chociaż
faktycznie mówi się, że do prawidłowego funkcjonowania potrzebne jest nam 130 g
węglowodanów, a niektóre źródła mówią o 150 g (wartość z odliczonym błonnikiem)
to świetny przekręt zrobiono z cukrem dodanym. Autorzy powołują się na
zalecenia WHO, rekomendujące by cukier dodany nie przekraczał w diecie 10%
SPOŻYCIA POKARMÓW. Nawet prosta terminologia sprawia im problem bowiem
jest różnica w określeniu „10% spożycia pokarmów” i „10% spożycia energii” z
dziennej racji pokarmowej. Z jednej strony cytuje się WHO, że
cukier powinien stanowić NIE WIĘCEJ NIŻ 10%, a za chwilę umieszczają skrzętne
obliczenia, że dla osoby o dziennym zapotrzebowaniu na energię wynoszącej 2000
kcal POWINNA WYNOSIĆ 10% czyli po przeliczeniu w tym wypadku 200 kcal
stanowiące 10 łyżeczek. To w końcu nie powinna przekraczać czy musi
stanowić? To tak jak z zaleceniami dotyczącymi spożycia alkoholu
które głosi, że mężczyzna nie powinien przekraczać 40 g dziennie, a kobieta 20
g i daję sobie rękę uciąć, że gdyby producenci trunków mieli prawo powoływać
się na właściwości zdrowotne alkoholu to właśnie takie hasła widzielibyśmy
wszyscy. Nikt by nie wspominał o negatywnych skutkach, o indywidualnej
tolerancji i o tym, że alkohol może uzależnić osobę codziennie wypijającą
lampkę czerwonego wina, a osoba która upija się na każdej imprezie może nie
mieć na co dzień problemu z alkoholem. Chociaż nie reklamuje się tutaj
sacharozy jako substancji o szczególnych właściwościach zdrowotnych to jawnie
rekomenduje się sypanie cukru do czego się chce chociaż nie ma co do tego
podstaw. Trzeba mieć na uwadze, że schemat produkcji cukru został
opracowany w 1786 roku przez Karla Acharda, który 5 lat później nabył majątek
Konary na Śląsku gdzie zorganizował pierwszą na świecie cukrownię. W roku
1900 produkcja roczna osiągnęła 11 milionów ton, dzisiaj na półki trafia ponad
100 milionów ton cukru. Od początku miał duże znaczenie ekonomiczne, a
najłatwiej coś sprzedać przekonując, że dana rzecz jest nam niezbędna. Warto
zaznaczyć, że do tej pory ludzkość radziła sobie bez cukru rewelacyjnie i
uwierzcie, że bez niego da się bez problemu zbilansować dzienną rację pokarmową
tak by zawierała ona rekomendowaną ilość węglowodanów w diecie. Powiem więcej,
jest o wiele trudniej pokryć zapotrzebowanie na składniki mineralne i witaminy,
dlatego właśnie szczególnie u osób otyłych i dzieci dietetyk oszczędnie
obchodzi się z cukrem, który wprowadza jedynie kolejną dawkę energii i dlatego
wolimy wrzucić jabłko czy morelę do jadłospisu zamiast nasypać cukru do
herbaty. Oczywiście jeśli w diecie znajdzie się te 10% energii z
sacharozy to nie będzie to rozpatrywane jako błąd, nie będziemy stać z biczem i
karcić każdego kto skusił się na jedną kawę z cukrem bo innej nie jest w stanie
przełknąć lub dodał cukru do pomidorowej bo pomidory kwaśne, że aż się twarz
wykrzywia. Problem pojawia się, gdy Pani w biurze pije już 5 kawę
słodzoną 2 łyżeczkami cukru, na drugie śniadanie zjadła drożdżówkę z bufetu, a
na obiad są naleśniki z dżemem bo można je szybko zrobić, a do tego szklanka
słodzonego napoju. Rzadko kto zatrzymuje się na porcji produktu (np. 250 ml) i
raczej wypija całe 0,5 coli, bez problemu można wcisnąć w siebie pół pudełka galaretek
w czekoladzie, do której dodano kwas cytrynowy neutralizujący ogromną słodycz.
Przecież o to chodzi producentowi- byśmy kupili więcej i więcej zjedli. Jedyne
co cieszy mnie w informacjach na stronie to namawianie do zbilansowanej diety.
Problem tkwi w tym, że mało kto potrafi powiedzieć co to właściwie znaczy.
Zalecenia można znaleźć na stronę ale ile osób je przeczyta i czy spoty
reklamowe zawierają takie informacje?
Wybiórcze traktowanie informacji. W zakładce „mówią
eksperci” znajdziemy podrozdział „Po co nam cukier?” Wszystko super się zgadza
nic dodać nic ująć. Pod opisem bibliografia, pierwsze pozycja Jan Gawęda, Lech
Hryniewiecki Żywienie człowieka. Podstawy nauki o żywieniu, wyd.
naukowe PWN 1998 r. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to źle wpisane nazwisko
profesora Gawęckiego. Nie wiem co znajduje się w wydaniu z 1998 r. ale
wiem, że od tego czasu minęło 18 lat i obecnie na rynku mamy wydanie już z 2012
r. Gdybym miała napisać swoją pracę licencjacką czy magisterską na
podstawie tak starych pozycji to raczej nie spodziewałabym się pozytywnej
reakcji recenzentów. Pierwsza zakładka strony „Co zawinił cukier” już nie jest
okraszona żadną bibliografią, a skoro w innym miejscu powoływano się na
książkę autorstwa tak ważnego autorytetu w dziedzinie dietetyki w Polsce to
powinni dokładniej ją przestudiować bo najwidoczniej albo wybiórczo
potraktowano informacje, albo przerobiono je tak jak w przypadku „należnej 10%
zawartości sacharozy w diecie”. Dlatego też pragnę tutaj podkreślić
fragment z książki, która w toku nauczania jest pierwszą pozycją jaką student
dietetyki musi przełknąć. Cukier niszczy zęby, proste cukry zwiększają
ryzyko próchnicy ale to brak higieny niszczy zęby- oczywiście, że brak
higieny niszczy zęby, ale skoro cukry proste zwiększają to ryzyko to po co je
tak zachwalać? W Gawęckim znajdziemy zapis, że „sporadyczne
występowanie próchnicy w krajach rozwijających się, o rocznym spożyciu cukru
nie przekraczającym 10 kg/osobę wskazuje na możliwość przeciwdziałania tej
chorobie przez ograniczenie produktów zawierających cukier. Obecność łatwo
przyswajalnych węglowodanów w pożywieniu sprzyja rozwojowi bakterii
powodujących ich fermentację i powstawanie kwasów rozpuszczających sole
mineralne szkliwa i zębiny”(Gawęcki, 2012). Ktoś powie, że to
tyko jeden przykład, że gdzie dowody na zależność między cukrem a cukrzycą typu
II. Cukier sam w sobie jej nie powoduje, jednak duże jego ilości zawierają
produkty wysokoenergetyczne, których spożywanie może przyczynić się do nadwagi
czy otyłości, która jest już bezpośrednią z tą jednostką chorobową
związana. Owoce zawierają cukier, ale oprócz tego zawierają składniki
mineralne i witaminy dla nas niezbędne. Dodatkowo w owocach znajdują się
poliole- alkohole wielowodorotlenowe (np. ksylitol i sorbitol), które
znajdziemy w gumach do żucia i ma udowodnione działanie bakteriobójcze,
przeciwpróchnicze, pomaga w walce z drożdżakami Candida w przeciwieństwie do
cukru rafinowanego. Dodatkowo alkohole cukrowe przyczyniają się do
zwiększonego wchłaniania wapnia o 10-15% w stosunku do placebo. ( B.
Dolińska i inni. „ Promotory wchłaniania wapnia” ) Owoce i warzywa to również
źródło błonnika, dzięki którym czujemy się nasyceni, nie tylko sam cukier.
Jakoby cukier uzależniał?
Eksperci piszą, że skłonność to upodobanie a nie uzależnienie i że jedzenie
oraz picie to przyjemność, której chcemy, a przejadaniu sprzyja konsumpcjonizm
i łatwość dostępu.
W 2007 roku Serge Ahmed przeprowadził
badania na szczurach, które miały dostęp do heroiny jak i do wody z cukrem. 94
% wybierało wodę słodzoną, a tylko 6% narkotyk. Nawet szczury, które dostawały
narkotyk wcześniej i mogły się od niego uzależnić chętniej wybierały wodę z
cukrem.
W 2010 roku w Mediolanie przeprowadzono eksperyment na myszach,
który wykazał, że zwierzęta były gotowe znieść nawet bardzo bolesne
elektrowstrząsy jeśli nagrodą była porcja czekolady. Chociaż te badania nie
przeprowadzone zostały na ludziach, to dr Mark Hyman w "The Huffington
Post" opisuje eksperyment, gdzie podano ludziom dwa koktajle- jeden o
niskim indeksie glikemicznym ( tzn. po posiłku ilość glukozy we krwi wzrasta
wolno) i drugi o identycznym udziale białek, tłuszczów i węglowodanów ale
słodzony cukrem o wysokim indeksie glikemicznym podany w odstępie kilku dni.
Jedynie ten słodzony cukrem wywołał reakcję w mózgu każdego z uczestników
pomimo tego samego wyglądu i smaku. Sensorycznie nie odczuwali różnic ale mózg
wyczuł je doskonale.
Najwidoczniej nie tylko indeks glikemiczny jest temu winien bo raczej nie
jesteśmy skłonni zamiast słodyczy sięgać po daktyle ( IG=103), banany (IG=72)
czy miód (IG=87)
Chociaż prawdą jest, że to nie tłuszcz, białko czy węglowodany odpowiadają
za tycie, a przejadanie i nadmierne spożycie energii, to należy zwrócić uwagę,
że produkty zawierające cukier rafinowany mają takie cechy występujące razem
lub osobno:
a) Dużą gęstość energetyczna i
jednocześnie niska gęstość odżywcza- rekomendowana dieta ma około 125
kcal/100 g produktu, natomiast żywność typu Fast food to już 260 kcal/100 g
b) Wysoki indeks glikemiczny i duży
ładunek glikemiczny- po spożyciu stężenie glukozy we krwi wzrasta bardzo
szybko, a organizm chcąc powrócić do stanu równowagi mobilizuje trzustkę do wyrzutu
dużej ilości insuliny, co wiąże się z szybkim spadkiem do poziomu wyjściowego
lub niższego. W takim tempie komórki nie są w stanie wykorzystać całej
energii na swoje potrzeby i niepotrzebny nadmiar odkładają w postaci tłuszczu.
Szybki spadek glukozy przyczynia się do tego, że znów czujemy się znużeni i
sięgamy znów po coś słodkiego, dopada nas wilczy apetyt i koło właśnie
zatoczyło krąg. Jeśli produkt dodatkowo ma spory ładunek glikemiczny (dużo
cukru w stosunku do objętości i wysokie Ig) tym gorszy efekt. Ciężko wyjść z
tej spirali szczególnie gdy takie produkty są łatwo dostępne.
c) Indeks sytości jest niski- Za to jak bardzo nasyci nas produkt nie odpowiada wartość energetyczna. Gdyby tak było to problem przejadania raczej by nie istniał. Sytość oznacza nasycenie określonymi porcjami produktu w ciągu 2 godzin. Za odnośnik przyjęto chleb biały (100%). I tak Baton Mars zaspokaja nam uczucie głodu w 70% w stosunku do białego chleba, croissant 47% owsianka 209%, ziemniaki gotowane 323%. Badania nad indeksem sytości wciąż trwają i wiadomo, że ma on ogromne znaczenie. Im większa ilość wody, białka, błonnika, masa i objętość produktu tym jego sytość jest większa. Tak więc przyrównywanie jabłka do odpowiedniej ilości cukru rafinowanego rozpuszczonego w napoju nie ma uzasadnienia w tej kwestii.
Jest więc oczywiste, że to właśnie takie produkty będą przyczyniać się do przejadania i nadmiernego spożywania energii.
c) Indeks sytości jest niski- Za to jak bardzo nasyci nas produkt nie odpowiada wartość energetyczna. Gdyby tak było to problem przejadania raczej by nie istniał. Sytość oznacza nasycenie określonymi porcjami produktu w ciągu 2 godzin. Za odnośnik przyjęto chleb biały (100%). I tak Baton Mars zaspokaja nam uczucie głodu w 70% w stosunku do białego chleba, croissant 47% owsianka 209%, ziemniaki gotowane 323%. Badania nad indeksem sytości wciąż trwają i wiadomo, że ma on ogromne znaczenie. Im większa ilość wody, białka, błonnika, masa i objętość produktu tym jego sytość jest większa. Tak więc przyrównywanie jabłka do odpowiedniej ilości cukru rafinowanego rozpuszczonego w napoju nie ma uzasadnienia w tej kwestii.
Jest więc oczywiste, że to właśnie takie produkty będą przyczyniać się do przejadania i nadmiernego spożywania energii.
Dla organizmu nie ma znaczenia czy jest to cukier z marchewki czy z
cukierniczki- to bardzo uproszczona informacja. Oczywiście jeśli
cukier strawiony do glukozy trafia do organizmu to w tym świetle między cukrem
z cukierniczki a marchewką nie ma różnicy. Różnica jest
solidna gdy weźmiemy pod uwagę to co te oba produkty wniosą nam do organizmu,
jak bardzo nas nasycą i czy wywołają duże wyrzuty insuliny przyczyniające się
do gwałtownych spadków glukozy co już wcześniej zostało wyjaśnione.
Nie opracowano ścisłych zaleceń dotyczących spożycia węglowodanów w
zakresie maksymalnej ilości dla osób zdrowych
Odnosząc się do tego stwierdzenia można również napisać, że Międzynarodowy
Komitet Ekspertów do spraw Żywienia nie podaje też dokładnych norm
zapotrzebowania na tłuszcz. Tłuszcz również jest potrzebny w
diecie i wiemy, że spożycie tłuszczów ogółem w diecie kobiety w wieku
rozrodczym nie może spaść poniżej 20% dziennego zapotrzebowania na energię i u
mężczyzn poniżej 15%, a najniższy proponowany udział energii z białek przez
zaproponowany przez Instytut Medycyny USA w roku 2011 wynosi 5% co daje 1
g/kg.m.c. i jest rozumiany jako najniższe dopuszczalne spożycie białka.
Maksymalne wykorzystanie pełnowartościowego białka w okresie wzrostu wynosi
12-14%, a dla dorosłych 10-12%. Znając minimalne poziomy dla tłuszczu i białek
łatwo jest wyznaczyć ile maksymalnie węglowodanów w diecie może się pojawić.
Stwierdzenie autorów zabrzmiało jak „ możesz żyć na samym cukrze” a doskonale
wiadomo, że istnieje niedożywienie białkowe typu kwashiorkor wynikające nie z
braku energii a z braku białka, całkowita eliminacja tłuszczu również pociąga
za sobą negatywne skutki. Wiadomo też, że przy spożyciu powyżej 10% energii z
tłuszczu pojawia się zjawisko hamowania syntezy tłuszczów z węglowodanów.
Wartości może nie są precyzyjne ale pewne jest, że część zapotrzebowania
koniecznie trzeba poświecić białku i tłuszczowi. (IŻŻ, Gawęcki 2012)
Właściwości chemiczne i fizyczne każdego cukru są takie same dlatego dla
organizmu nie ma znaczenia skąd on pochodzi. Kto nie uciekał z lekcji chemii
lub na studiach miał cokolwiek z chemią wspólnego, albo chociaż robił cokolwiek
w kuchni doskonale wie, że różne rodzaje cukru różnią się właściwościami
fizycznymi jak i chemicznymi więc już w tym miejscu taka argumentacja jest zła. Myślę, że szukanie
publikacji jest tutaj zbędne i raczej odesłałabym do kuchni. Ze skrobi można
otrzymać kleik i wie to każdy kto robił budyń lub kisiel albo Panie, które
jeszcze pamiętają jak się robi krochmal. Takich właściwości nie ma ani glukoza,
ani cukier rafinowany. Ze skrobi za to nie zrobimy cukierków do czego świetnie
nada się cukier lub glukoza. Skrobia się nie rozpuszcza a cukier biały i
trzcinowy, glukoza i fruktoza tak. Jeśli chodzi o bardziej zaawansowany poziom
wychodzący po za kuchnię, to skrobię można wykryć za pomocą jodyny lub płynu
Lugola. W zależności od rodzaju różnie zachowują się w środowisku
zasadowym i kwaśnym. W końcu skrobia ulega retrogradacji znanej nam z
czerstwienia pieczywa. Przykładów na odmienne właściwości fizyczne
jak i chemiczne pewnie znalazłoby się jeszcze sporo. Istnieją również
cukry (węglowodany) nietrawione przez nasz organizm wchodzące we frakcję
błonnika pokarmowego. Niektóre właściwości faktycznie nie mają zupełnie
znaczenia dla organizmu inne zaś odpowiadają za to w jak szybkim tempie zostaną
strawione i trafia w postaci glukozy to krwi. Gdyby faktycznie dla
organizmu rodzaj cukru nie miał znaczenia to nie byłoby chorych z nietolerancją
laktozy, którzy po prostu z powodu braku enzymu-laktazy jej nie trawią.
Za trawienie węglowodanów odpowiada szereg enzymów i każdy z nich ma swoją specyficzna
funkcję więc skoro cukier to cukier i koniec to po co mamy ich aż tyle?
Podsumowując:
Podsumowując:
PLUSY
- · Kampania
namawia do zwiększenia aktywności fizycznej
- · W
informacjach na stronie zaznacza, że należy trzymać się zaleceń i spożywać
zbilansowane posiłki
- · Edukuje
z zakresu roli cukru w technologii produkcji potraw
- · Informuje
o źródłach węglowodanów
MINUSY
- · Kreuje
wizerunek cukru jako koniecznego dodatku w codziennej diecie, tym czasem
wartość 10% z energii nie stanowi należną jego ilość a próg graniczny. Dla
osoby o zapotrzebowaniu 2000 kcal będzie to 50 g. Wiadomo, że dla 3 latka
zapotrzebowanie na energie to około 1000 kcal co po obliczeniu 10% z
energii daje 25 g cukru, aż o połowę gramów mniej, a to przecież dzieci
najchętniej sięgają po słodycze i słodkie napoje. Dla przykładu szklanka
coli zawiera 26,5 g cukru, porcja dżemu 50 g zawiera 17 g cukru. W tej
chwili już przekroczyliśmy normę 10%. Nikt bez tych 10% sacharozy nie
umrze, nie zachoruje, a kampania zniekształca rodzicom istotę problemu
- · Zlewa w jedno cukier rafinowany z pozostałymi, dodany cukier nie daje nic prócz energii, w obecnych czasach nie ma problemu z pokryciem zapotrzebowania na energię. Cukier rafinowany można zastąpić każdym innym w diecie, odnajduje swoje uzasadnione zastosowanie jedynie w procesach technologicznych jak np. przedłużenie trwałości produktów wysoko-przetworzonych, które w procesach przetwórczych tracą wiele witamin przez co przestają być istotnym ich źródłem w diecie.
- · Wybiórczo
traktuje wyniki badań lub przeinacza ich rozumienie na korzyść sacharozy
- Nie ujawnia
negatywnych skutków dużej ilości cukru rafinowanego w diecie lub sugeruje,
że się je wyolbrzymia
- Często
wymiennie wykorzystuje się słowa cukry, węglowodany, cukier, nigdzie nie
zaznacza, że produkty naturalnie zawierające cukry są źródłem witamin,
składników mineralnych i zawierają też inne składniki jak białko czy
tłuszcz. Wrzucanie do tego samego worka łyżeczki cukru i owoców
zawierających tą samą jego ilość to niedorzeczność.
Pozostaje więc pytanie, ile osób da się nabrać na bajkę o dobrych
cukierkach? To tylko proste kalkulacje poparte źródłami naukowymi i wnikliwa
analiza tekstu zamieszczonego na stronie kampanii. Skłaniam wszystkich
czytelników do własnej refleksji.