czwartek, 25 lutego 2016

"Cały ten cukier" kontra "Chłopiec do bicia" czyli jak sprzedać cukier i polityka troski o konsumenta

  Od 14 lutego ruszyła kampania „Chłopiec do bicia”. Jej celem jest rzekome obalenie mitów związanych z cukrem.  Wchodzimy na stronę i widzimy, że sprawnie wszystko przykrywa się gronem ekspertów i literaturą. Jaki jest jednak prawdziwy cel kampanii? Należy zaznaczyć, że powstała ona na zlecenie Związku Producentów Cukru w Polsce.  Niedawno w sieci było zamieszanie odnośnie tego, że Coca-cola i Pepsi (a dokładniej przez organizację w której zarządzie zasiadają przedstawiciele obu koncernów) sponsorowały swoje badania, które udowadniały, że „cola dietetyczna jest lepsza od wody”. Dla mnie to taka sama manipulacja faktami i chęć zwiększenia zysków ze sprzedaży.  Moim zdaniem jest to odzew, tłumaczenie się winnego, nie jest przypadkiem fakt, że w marcu do kin wchodzi film pt. „Cały ten cukier” i zupełnie inaczej przedstawia naszą „ofiarę’. „Cały ten cukier” pokazuje, że producenci skutecznie ukrywają ten składnik w różnych produktach uchodzących za zdrowe, z przyklejoną łatką LIGHT,  SLIM I FIT  po które laik sięgnie bez zastanowienia i że lody czy batoniki to nie jedyne źródło białej śmierci.

   Nie wszystkie hasła kampanii wzbudzają kontrowersje. Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, że obecnie modna jest dieta paleo to w tym kontekście węglowodany (ogólnie wszystkie a nie sam cukier) są na cenzurowanym i stają się takim chłopcem do bicia. Jednak gdy przeciętny Kowalski słyszy, że cukier jest potrzebny widzi głównie regał ze słodyczami, puszkę lodów i 2 litrową colę, które nie wnoszą do naszej diety nic szczególnego. To rodzi przegięcie zupełnie w odwrotną stronę.
     Osoba odpowiedzialna za przygotowanie materiałówNie wiem kim jest ta Pani by komentować kwestię zdrowego odżywiania jednaj jedno jest pewne- nie zrobiła tego za darmo. Ile o zdrowym odżywianiu lekarze mają na medycynie wystarczy sprawdzić program studiów. Pani jest lekarzem internistą, a nie dietetykiem i jednak polecałabym zająć się takim osobom tym na czym się znają bo oczywiście są bardzo potrzebni. Pominę fakt, że niektórzy lekarze swoją niewiedzę próbują ukryć brnąc w kłamstwo lub starają szybko się pozbyć z gabinetu czego nie raz doświadczyłam. Do jednego worka nie wsadzam jednak wszystkich, bo przecież wielu z nich mi już nie raz pomogło wyzdrowieć z anginy, grypy, mononukleozy, pomogli uporać mi się z alergią i każdy w rodzinie ma kogoś komu lekarz pomógł. To właśnie mój lekarz rodzinny wzbudził we mnie zainteresowanie do nauki o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu i za to mojemu lekarzowi rodzinnemu dziękuję. Nie mniej jednak tak jak dietetyk nie powinien wchodzić w kompetencje lekarza tak lekarz nie powinien wkraczać w kompetencje dietetyka.
 
  Ile cukru mogę zjeść i konieczna dawka cukru. Ta część rozbawiła mnie najbardziej.  Chociaż faktycznie mówi się, że do prawidłowego funkcjonowania potrzebne jest nam 130 g węglowodanów, a niektóre źródła mówią o 150 g (wartość z odliczonym błonnikiem) to świetny przekręt zrobiono z cukrem dodanym. Autorzy powołują się na zalecenia WHO, rekomendujące by cukier dodany nie przekraczał w diecie 10% SPOŻYCIA POKARMÓW.  Nawet prosta terminologia sprawia im problem bowiem jest różnica w określeniu „10% spożycia pokarmów” i „10% spożycia energii” z  dziennej racji pokarmowej. Z jednej strony cytuje się WHO, że cukier powinien stanowić NIE WIĘCEJ NIŻ 10%, a za chwilę umieszczają skrzętne obliczenia, że dla osoby o dziennym zapotrzebowaniu na energię wynoszącej 2000 kcal POWINNA WYNOSIĆ 10% czyli po przeliczeniu w tym wypadku 200 kcal stanowiące 10 łyżeczek.  To w końcu nie powinna przekraczać czy musi stanowić?  To tak jak z zaleceniami dotyczącymi spożycia alkoholu które głosi, że mężczyzna nie powinien przekraczać 40 g dziennie, a kobieta 20 g i daję sobie rękę uciąć, że gdyby producenci trunków mieli prawo powoływać się na właściwości zdrowotne alkoholu to właśnie takie hasła widzielibyśmy wszyscy. Nikt by nie wspominał o negatywnych skutkach, o indywidualnej tolerancji i o tym, że alkohol może uzależnić osobę codziennie wypijającą lampkę czerwonego wina, a osoba która upija się na każdej imprezie może nie mieć na co dzień problemu z alkoholem.  Chociaż nie reklamuje się tutaj sacharozy jako substancji o szczególnych właściwościach zdrowotnych to jawnie rekomenduje się sypanie cukru do czego się chce chociaż nie ma co do tego podstaw. Trzeba mieć na uwadze, że schemat produkcji cukru został opracowany w 1786 roku przez Karla Acharda, który 5 lat później nabył majątek Konary na Śląsku gdzie zorganizował pierwszą na świecie cukrownię.  W roku 1900 produkcja roczna osiągnęła 11 milionów ton, dzisiaj na półki trafia ponad 100 milionów ton cukru. Od początku miał duże znaczenie ekonomiczne, a najłatwiej coś sprzedać przekonując, że dana rzecz jest nam niezbędna. Warto zaznaczyć, że do tej pory ludzkość radziła sobie bez cukru rewelacyjnie i uwierzcie, że bez niego da się bez problemu zbilansować dzienną rację pokarmową tak by zawierała ona rekomendowaną ilość węglowodanów w diecie. Powiem więcej, jest o wiele trudniej pokryć zapotrzebowanie na składniki mineralne i witaminy, dlatego właśnie szczególnie u osób otyłych i dzieci dietetyk oszczędnie obchodzi się z cukrem, który wprowadza jedynie kolejną dawkę energii i dlatego wolimy wrzucić jabłko czy morelę do jadłospisu zamiast nasypać cukru do herbaty. Oczywiście jeśli w diecie znajdzie się te 10% energii z sacharozy to nie będzie to rozpatrywane jako błąd, nie będziemy stać z biczem i karcić każdego kto skusił się na jedną kawę z cukrem bo innej nie jest w stanie przełknąć lub dodał cukru do pomidorowej bo pomidory kwaśne, że aż się twarz wykrzywia. Problem pojawia się, gdy Pani w biurze pije już 5 kawę słodzoną 2 łyżeczkami cukru, na drugie śniadanie zjadła drożdżówkę z bufetu, a na obiad są naleśniki z dżemem bo można je szybko zrobić, a do tego szklanka słodzonego napoju. Rzadko kto zatrzymuje się na porcji produktu (np. 250 ml) i raczej wypija całe 0,5 coli, bez problemu można wcisnąć w siebie pół pudełka galaretek w czekoladzie, do której dodano kwas cytrynowy neutralizujący ogromną słodycz. Przecież o to chodzi producentowi- byśmy kupili więcej i więcej zjedli. Jedyne co cieszy mnie w informacjach na stronie to namawianie do zbilansowanej diety. Problem tkwi w tym, że mało kto potrafi powiedzieć co to właściwie znaczy. Zalecenia można znaleźć na stronę ale ile osób je przeczyta i czy spoty reklamowe zawierają takie informacje?
  
   Wybiórcze traktowanie informacji. W zakładce „mówią eksperci” znajdziemy podrozdział „Po co nam cukier?” Wszystko super się zgadza nic dodać nic ująć. Pod opisem bibliografia, pierwsze pozycja Jan Gawęda, Lech Hryniewiecki Żywienie człowieka. Podstawy nauki o żywieniu, wyd. naukowe PWN 1998 r. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to źle wpisane nazwisko profesora Gawęckiego. Nie wiem co znajduje się w wydaniu z 1998 r. ale wiem, że od tego czasu minęło 18 lat i obecnie na rynku mamy wydanie już z 2012 r. Gdybym miała napisać swoją pracę licencjacką czy magisterską na podstawie tak starych pozycji to raczej nie spodziewałabym się pozytywnej reakcji recenzentów. Pierwsza zakładka strony „Co zawinił cukier” już nie jest okraszona żadną bibliografią,  a skoro w innym miejscu powoływano się na książkę autorstwa tak ważnego autorytetu w dziedzinie dietetyki w Polsce to powinni dokładniej ją przestudiować bo najwidoczniej albo wybiórczo potraktowano informacje, albo przerobiono je tak jak w przypadku „należnej 10% zawartości sacharozy w diecie”.  Dlatego też pragnę tutaj podkreślić fragment z książki, która w toku nauczania jest pierwszą pozycją jaką student dietetyki musi przełknąć. Cukier niszczy zęby, proste cukry zwiększają ryzyko próchnicy ale to brak higieny niszczy zęby- oczywiście, że brak higieny niszczy zęby, ale skoro cukry proste zwiększają to ryzyko to po co je tak zachwalać? W Gawęckim znajdziemy  zapis, że  „sporadyczne występowanie próchnicy w krajach rozwijających się, o rocznym spożyciu cukru nie przekraczającym 10 kg/osobę wskazuje na możliwość przeciwdziałania tej chorobie przez ograniczenie produktów zawierających cukier. Obecność łatwo przyswajalnych węglowodanów w pożywieniu sprzyja rozwojowi bakterii powodujących ich fermentację i powstawanie kwasów rozpuszczających sole mineralne szkliwa i zębiny”(Gawęcki, 2012).  Ktoś powie, że to tyko jeden przykład, że gdzie dowody na zależność między cukrem a cukrzycą typu II. Cukier sam w sobie jej nie powoduje, jednak duże jego ilości zawierają produkty wysokoenergetyczne, których spożywanie może przyczynić się do nadwagi czy otyłości, która jest już bezpośrednią z tą jednostką chorobową związana. Owoce zawierają cukier, ale oprócz tego zawierają składniki mineralne i witaminy dla nas niezbędne. Dodatkowo w owocach znajdują się poliole- alkohole wielowodorotlenowe (np. ksylitol i sorbitol), które znajdziemy w gumach do żucia i ma udowodnione działanie bakteriobójcze, przeciwpróchnicze, pomaga w walce z drożdżakami Candida w przeciwieństwie do cukru rafinowanego. Dodatkowo alkohole cukrowe przyczyniają się do zwiększonego wchłaniania wapnia o 10-15% w stosunku do placebo. ( B. Dolińska i inni. „ Promotory wchłaniania wapnia” ) Owoce i warzywa to również źródło błonnika, dzięki którym czujemy się nasyceni, nie tylko sam cukier.
Jakoby cukier uzależniał?
Eksperci piszą, że skłonność to upodobanie a nie uzależnienie i że jedzenie oraz picie to przyjemność, której chcemy, a przejadaniu sprzyja konsumpcjonizm i łatwość dostępu. 
W 2007 roku Serge Ahmed przeprowadził badania na szczurach, które miały dostęp do heroiny jak i do wody z cukrem. 94 % wybierało wodę słodzoną, a tylko 6% narkotyk. Nawet szczury, które dostawały narkotyk wcześniej i mogły się od niego uzależnić chętniej wybierały wodę z cukrem.
  W 2010 roku w Mediolanie przeprowadzono eksperyment na myszach, który wykazał, że zwierzęta były gotowe znieść nawet bardzo bolesne elektrowstrząsy jeśli nagrodą była porcja czekolady. Chociaż te badania nie przeprowadzone zostały na ludziach, to dr Mark Hyman w "The Huffington Post" opisuje eksperyment, gdzie podano ludziom dwa koktajle- jeden o niskim indeksie glikemicznym ( tzn. po posiłku ilość glukozy we krwi wzrasta wolno) i drugi o identycznym udziale białek, tłuszczów i węglowodanów ale słodzony cukrem o wysokim indeksie glikemicznym podany w odstępie kilku dni. Jedynie ten słodzony cukrem wywołał reakcję w mózgu każdego z uczestników pomimo tego samego wyglądu i smaku. Sensorycznie nie odczuwali różnic ale mózg wyczuł je doskonale.
Najwidoczniej nie tylko indeks glikemiczny jest temu winien bo raczej nie jesteśmy skłonni zamiast słodyczy sięgać po daktyle ( IG=103), banany (IG=72) czy miód (IG=87) 
Chociaż prawdą jest, że to nie tłuszcz, białko czy węglowodany odpowiadają za tycie, a przejadanie i nadmierne spożycie energii, to należy zwrócić uwagę, że produkty zawierające cukier rafinowany mają takie cechy występujące razem lub osobno:
a)      Dużą gęstość energetyczna i jednocześnie niska gęstość odżywcza- rekomendowana dieta ma około 125 kcal/100 g produktu, natomiast żywność typu Fast food to już 260 kcal/100 g
b)      Wysoki indeks glikemiczny i duży ładunek glikemiczny- po spożyciu stężenie glukozy we krwi wzrasta bardzo szybko, a organizm chcąc powrócić do stanu równowagi mobilizuje trzustkę do wyrzutu dużej ilości insuliny, co wiąże się z szybkim spadkiem do poziomu wyjściowego lub niższego.  W takim tempie komórki nie są w stanie wykorzystać całej energii na swoje potrzeby i niepotrzebny nadmiar odkładają w postaci tłuszczu. Szybki spadek glukozy przyczynia się do tego, że znów czujemy się znużeni i sięgamy znów po coś słodkiego, dopada nas wilczy apetyt i koło właśnie zatoczyło krąg. Jeśli produkt dodatkowo ma spory ładunek glikemiczny (dużo cukru w stosunku do objętości i wysokie Ig) tym gorszy efekt. Ciężko wyjść z tej spirali szczególnie gdy takie produkty są łatwo dostępne.
c)      Indeks sytości  jest niski- Za to jak bardzo nasyci nas produkt nie odpowiada wartość energetyczna. Gdyby tak było to problem przejadania raczej by nie istniał. Sytość oznacza nasycenie określonymi porcjami produktu w ciągu 2 godzin. Za odnośnik przyjęto chleb biały (100%). I tak Baton Mars zaspokaja nam uczucie głodu w 70% w stosunku do białego chleba, croissant 47% owsianka 209%, ziemniaki gotowane 323%. Badania nad indeksem sytości wciąż trwają i wiadomo, że ma on ogromne znaczenie. Im większa ilość wody, białka, błonnika, masa i objętość produktu tym jego sytość jest większa. Tak więc przyrównywanie jabłka do odpowiedniej ilości cukru rafinowanego rozpuszczonego w napoju nie ma uzasadnienia w tej kwestii.
Jest więc oczywiste, że to właśnie takie produkty będą przyczyniać się do przejadania i nadmiernego spożywania energii.
Dla organizmu nie ma znaczenia czy jest to cukier z marchewki czy z cukierniczki- to bardzo uproszczona informacja. Oczywiście jeśli cukier strawiony do glukozy trafia do organizmu to w tym świetle między cukrem z cukierniczki a marchewką nie ma różnicy. Różnica jest solidna gdy weźmiemy pod uwagę to co te oba produkty wniosą nam do organizmu, jak bardzo nas nasycą i czy wywołają duże wyrzuty insuliny przyczyniające się do gwałtownych spadków glukozy co już wcześniej zostało wyjaśnione.
Nie opracowano ścisłych zaleceń dotyczących spożycia węglowodanów w zakresie maksymalnej ilości dla osób zdrowych
Odnosząc się do tego stwierdzenia można również napisać, że Międzynarodowy Komitet Ekspertów do spraw Żywienia nie podaje też dokładnych norm zapotrzebowania na tłuszcz. Tłuszcz również jest potrzebny w diecie i wiemy, że spożycie tłuszczów ogółem w diecie kobiety w wieku rozrodczym nie może spaść poniżej 20% dziennego zapotrzebowania na energię i u mężczyzn poniżej 15%, a najniższy proponowany udział energii z białek przez zaproponowany przez Instytut Medycyny USA w roku 2011 wynosi 5% co daje 1 g/kg.m.c. i jest rozumiany jako najniższe dopuszczalne spożycie białka. Maksymalne wykorzystanie pełnowartościowego białka w okresie wzrostu wynosi 12-14%, a dla dorosłych 10-12%. Znając minimalne poziomy dla tłuszczu i białek łatwo jest wyznaczyć ile maksymalnie węglowodanów w diecie może się pojawić. Stwierdzenie autorów zabrzmiało jak „ możesz żyć na samym cukrze” a doskonale wiadomo, że istnieje niedożywienie białkowe typu kwashiorkor wynikające nie z braku energii a z braku białka, całkowita eliminacja tłuszczu również pociąga za sobą negatywne skutki. Wiadomo też, że przy spożyciu powyżej 10% energii z tłuszczu pojawia się zjawisko hamowania syntezy tłuszczów z węglowodanów. Wartości może nie są precyzyjne ale pewne jest, że część zapotrzebowania koniecznie trzeba poświecić białku i tłuszczowi. (IŻŻ, Gawęcki 2012)
Właściwości chemiczne i fizyczne każdego cukru są takie same dlatego dla organizmu nie ma znaczenia skąd on pochodzi. Kto nie uciekał z lekcji chemii lub na studiach miał cokolwiek z chemią wspólnego, albo chociaż robił cokolwiek w kuchni doskonale wie, że różne rodzaje cukru różnią się właściwościami fizycznymi jak i chemicznymi więc już w tym miejscu taka argumentacja jest zła. Myślę, że szukanie publikacji jest tutaj zbędne i raczej odesłałabym do kuchni. Ze skrobi można otrzymać kleik i wie to każdy kto robił budyń lub kisiel albo Panie, które jeszcze pamiętają jak się robi krochmal. Takich właściwości nie ma ani glukoza, ani cukier rafinowany. Ze skrobi za to nie zrobimy cukierków do czego świetnie nada się cukier lub glukoza. Skrobia się nie rozpuszcza a cukier biały i trzcinowy, glukoza i fruktoza tak. Jeśli chodzi o bardziej zaawansowany poziom wychodzący po za kuchnię, to skrobię można wykryć za pomocą jodyny lub płynu Lugola.  W zależności od rodzaju różnie zachowują się w środowisku zasadowym i kwaśnym. W końcu skrobia ulega retrogradacji znanej nam z czerstwienia pieczywa. Przykładów na odmienne właściwości fizyczne jak i chemiczne pewnie znalazłoby się jeszcze sporo. Istnieją również cukry (węglowodany) nietrawione przez nasz organizm wchodzące we frakcję błonnika pokarmowego. Niektóre właściwości faktycznie nie mają zupełnie znaczenia dla organizmu inne zaś odpowiadają za to w jak szybkim tempie zostaną strawione i trafia w postaci glukozy to krwi.  Gdyby faktycznie dla organizmu rodzaj cukru nie miał znaczenia to nie byłoby chorych z nietolerancją laktozy, którzy po prostu z powodu braku enzymu-laktazy jej nie trawią.  Za trawienie węglowodanów odpowiada szereg enzymów i każdy z nich ma swoją specyficzna funkcję więc skoro cukier to cukier i koniec to po co mamy ich aż tyle?
Podsumowując:

PLUSY
  • ·         Kampania namawia do zwiększenia aktywności fizycznej
  • ·         W informacjach na stronie zaznacza, że należy trzymać się zaleceń i spożywać   zbilansowane posiłki
  • ·         Edukuje z zakresu roli cukru w technologii produkcji potraw
  • ·         Informuje o źródłach węglowodanów
MINUSY
  • ·         Kreuje wizerunek cukru jako koniecznego dodatku w codziennej diecie, tym czasem wartość 10% z energii nie stanowi należną jego ilość a próg graniczny. Dla osoby o zapotrzebowaniu 2000 kcal będzie to 50 g. Wiadomo, że dla 3 latka zapotrzebowanie na energie to około 1000 kcal co po obliczeniu 10% z energii daje 25 g cukru, aż o połowę gramów mniej, a to przecież dzieci najchętniej sięgają po słodycze i słodkie napoje. Dla przykładu szklanka coli zawiera 26,5 g cukru, porcja dżemu 50 g zawiera 17 g cukru. W tej chwili już przekroczyliśmy normę 10%. Nikt bez tych 10% sacharozy nie umrze, nie zachoruje, a kampania zniekształca rodzicom istotę problemu
  • ·               Zlewa w jedno cukier rafinowany z pozostałymi, dodany cukier nie daje nic prócz energii, w obecnych czasach nie ma problemu z pokryciem zapotrzebowania na energię. Cukier rafinowany można zastąpić każdym innym w diecie, odnajduje swoje uzasadnione zastosowanie jedynie w procesach technologicznych jak np. przedłużenie trwałości produktów wysoko-przetworzonych, które w procesach przetwórczych tracą wiele witamin przez co przestają być istotnym ich źródłem w diecie.
  • ·         Wybiórczo traktuje wyniki badań lub przeinacza ich rozumienie na korzyść sacharozy
  •    Nie ujawnia negatywnych skutków dużej ilości cukru rafinowanego w diecie lub sugeruje, że się je wyolbrzymia
  •     Często wymiennie wykorzystuje się słowa cukry, węglowodany, cukier, nigdzie nie zaznacza, że produkty naturalnie zawierające cukry są źródłem witamin, składników mineralnych i zawierają też inne składniki jak białko czy tłuszcz. Wrzucanie do tego samego worka łyżeczki cukru i owoców zawierających tą samą jego ilość to niedorzeczność. 

Pozostaje więc pytanie, ile osób da się nabrać na bajkę o dobrych cukierkach? To tylko proste kalkulacje poparte źródłami naukowymi i wnikliwa analiza tekstu zamieszczonego na stronie kampanii. Skłaniam wszystkich czytelników do własnej  refleksji.


niedziela, 21 lutego 2016

Koktajle na każdy dzień tygodnia- tylko 150 kcal!

          Koktajle to jeden z najprostszych patentów na słodką i zdrową przekąskę.  Trzeba pamiętać jednak o tym by komponować je z głową. Mogą stać się bombą kaloryczną gdy zapomnimy o proporcjach i umiarze! W tym wpisie przedstawiam 7 patentów na 7 dni tygodnia, a każdy z nich to 150 kcal czystej przyjemności bez wyrzutów sumienia! Wystarczy wszystkie składniki zmiksować razem. 


Zielony z kiwi i szpinakiem

B-10 g T-3 g W- 23,5 g
150 ml mleka krowiego, 1,5%
60 g kiwi 
30 g Banan 
40 g Szpinak
5 g Spirulina 

Malinowo-migdałowy
B-7,2 g T-7,6 g W-20,53 g
150 ml mleka krowiego 1,5%
50 g malin
60 g jabłko
10 g migdały

Brzoskwiniowy z twarogiem
B-10,8 g T-5,5 W-15,8
Mleko 150 ml 1,5%
Twaróg 20 g
Sezam 5 g
Brzoskwinia 60 g
Pomarańczowy z melonem
B-6,6 g T-2,7 g W- 25,8 g
150 ml mleka 1,5%
Melon 100 g
Sok pomarańczowy 100 ml
Truskawkowo-jabłkowy na ryżowym
B-3,4 g T-7,8 W-21,9 g
150 ml mleka ryżowego
Truskawki 100 g
Awokado 20 g
Jabłko 60 g
Czekoladowo-bananowy na sojowym
B-5,5 g T-4,6 g W-21,9 g
Mleko sojowe 150 ml
Banan 50 g
Czekolada gorzka 5 g
Jagodowo-bananowy
B-6,3 g T-4,77 g W-27,74 g
Mleko 150ml 1,5%
Jagody 50 g
Banan 50 g
Migdały 5 g

pixabay.com

piątek, 12 lutego 2016

Bombowy sernik z granatem-bez cukru


Sernika już prawie nie ma :P tym czasem oto przepis:

Na spód:
Niepełna szklanka płatków- ja wybrałam żytnie
1 duży banan
2 łyżki mąki pełnoziarnistej pszennej
2 łyżki mąki kokosowej
1 łyżka tahini
2 łyżki nasion słonecznika
mleko około 100-150 ml (tak by nadać im papkowatą konsystencję)
łyżka miodu

Banana rozgnieść, płatki namoczyć w mleku połączyć, dodać obie mąki, tahini i nasiona słonecznika, dodać łyżkę miodu.  Zagnieść i oprószyć mąką. Wyłożyć formę do tarty i wstawić na 10-15 minut do lodówki. Rozgrzać piekarnik do ok 180-200 stopni. Ciasto piec 30-40 minut.

Na wierzch:

2 granaty
3 kiwi
ser śmietankowy półtłusty 250 g
mleko (do nadania kremowej konsystencji)
lub 300 g mascarpone
żelatyna wg opakowania w ilości na pół litra lub czerwona galaretka bez cukru
woda ok 350-400 ml
łyżka miodu
2 łyżki wiórków kokosowych

Granaty i kiwi obrać, kiwi pokroić w plasterki i opłukać wrzątkiem
Jeśli wybrałeś wariant z gotową galaretką rozpuść ją (opakowanie na 500 ml) w trochę mniejszej ilości 350-400 ml wg przepisu i odstaw w chłodne miejsce do momentu aż zacznie gęstnieć. Jeśli wybrałeś żelatynę zblenduj owoce granatu, rozpuść w nich z wodą żelatynę i postępuj podobnie. Gdy zacznie gęstnieć wylej zawartość na upieczony spód. Odstaw do lodówki i poczekaj aż galaretka stężeje. Ser zmiksuj z odpowiednią ilością mleka by nadać kremową konsystencję dodając łyżkę miodu i wiórki kokosowe, lub jeśli wybrałeś mascarpone lub odpowiednią ilość sera "na sernik" dodaj tylko miód i wiórki. Tak przygotowaną masę wyłóż na galaretkę z granatem, udekoruj pokrojonym kiwi.

Słodycz w cieście świetnie zastępuje banan, miód i granaty, które same w sobie są dość słodkie/ miodowe w smaku. Smacznego ! ;)

P.S Oczywiście od tego ciasta nie przytyjesz jeśli zostaniesz przy jednym kawałku ;) Jeśli cię kusi podziel się z bliskimi- na pewno nie odmówią :D

środa, 20 stycznia 2016

Nowa piramida żywienia- rewolucja w odżywianiu?

     Ostatnio zaprezentowana przez Instytut Żywności i Żywienia nowa piramida żywienia wzbudziła we mnie wiele emocji- ale tylko tych pozytywnych. Dla odbiorcy laika będzie prostsza w interpretacji i nie będzie budzić wątpliwości co do spożycia poszczególnych kategorii produktów. Pada jednak pytanie, czy wywoła to rewolucję w układaniu diet dla przyszłych pacjentów?

    Pierwsza moja myśl- o matko całe studia szlag wzięły ;) … nie, żartuję.  Tak naprawdę dla każdej osoby trudniącej się tym zawodem czy też studiujących dietetykę w świecie bilansowania diety niewiele się zmieni, a wręcz można by rzec- w końcu powiedziano głośno i precyzyjnie o tym jak to powinno być przeciętnemu Kowalskiemu.

Stara piramida vs. nowa


     Na początku zauważalną zmianą jest fakt, że u podstawy piramidy umieszczona została aktywność fizyczna. Dlaczego? Współczesna praca człowieka bardzo często kończy się za biurkiem, za którym spędza 8 lub więcej godzin, kolejną godzinę lub więcej tracimy na dojazd- komunikacją miejską lub samochodem,  jemy na siedząco, śpiąc również nie wykazujemy dużej aktywności i nie rzadko jedyna aktywność to duże obciążenie stresem.  Ćwiczenia fizyczne, spacer z psem czy chociażby porządki w ogródku,  męczące zwiększają wydatek energetyczny- dlatego potrzebnych „kalorii” można dostarczyć więcej.  Nie jest nowością że poprawiają samopoczucie fizyczne, psychiczne i sprawność ruchową.  Są lekarstwem na otyłość, cukrzycę, choroby układu krążenia czy nawet problemy trawienne, jednak trudno wymusić na pacjencie. W dobie XXI wieku jak najbardziej aktywność fizyczna to pierwsze hasło jakie powinno się rzucić pacjentowi w gabinecie dietetyka.

Produkty zbożowe mniej istotne?

     Kolejna zmiana wydaje się być diametralna- warzywa i owoce postawiono w miejsce produktów zbożowych. Dlaczego? Co to dokładnie oznacza, że połowa naszej dziennej racji pokarmowej powinna być pokryta przez nie? Nie chodzi tutaj o wartość energetyczną. Co do tego wytyczne się nie zmieniły i nadal mamy podział 55-60% węglowodanów 25-30 % tłuszczów i 10-15%. Prawda jest taka, że w tej kwestii zmienił się jedynie sposób ilustrowania problemu. Przeciętny Kowalski jeść nadal mało warzyw, a połowa z nich to ziemniaki, które ze względu na ilość są uwzględniane w statystykach GUS osobno. Zjadamy dużo produktów skrobiowych- śniadanie chleb, kanapki do pracy, na obiad białe kluski albo ziemniaki, albo biały ryż bo ciemny przecież jest be… liczne przerwy na ciasteczko do kawy, a na kolacje frytki bo dzieci lubią, z warzyw wygotowana kapusta, buraczki, kalafior- do obiadu i wystarczy bo po co więcej. Chociaż teoretycznie wiemy wszyscy, że powinno się zjadać przynajmniej 5 porcji ignorujemy ten fakt, a stara piramida pomagała tkwić w przekonaniu że to cukry są potrzebne najbardziej w naszej diecie… Kowalski dopowiedział sobie sosik pieczeniowy i żeberka- mniam, zawał murowany. Warzywa i owoce pomogą zwalczać wolne rodniki dzięki wielu korzystnym substancjom bioaktywnym, chroniąc nas przed chorobami układu krwionośnego i zwiększając ochronę przed nowotworami. Piramida pozwala uświadomić sobie ile czego powinno być na talerzu.

Nabiał i mięso osobno

    W poprzedniej wersji obie te grupy wrzucono do jednego worka- niesłusznie.  Rekomendacje co do spożycia mięsa zmieniły się do 500g/tydzień, zwłaszcza mięsa przetworzonego i czerwonego w tym ograniczenie tłuszczów zwierzęcych. Produkty mleczne, chociaż pozostano przy przynajmniej 2 szklankach, odróżniają się od produktów mięsnych między innymi wieloma dowodami na korzystny wpływ nie tylko na kości, ale również w prewencji chorób układu krwionośnego. Należy pamiętać jednak by wybierać produkty o standardowej ilości tłuszczu, a nie pełnotłuste.

 Obok mięsa- zioła, herbata i kawa.

    Zioła oraz herbata i kawa również powinny trafić na nasz stół. Oczywiście powinniśmy pamiętać o umiarze. Chociaż rekomendacje co do spożycia kawy zwiększyły się według ostatniego raportu do 5 filiżanek pamiętajmy również o jej negatywnych skutkach w dużej ilości jak wypłukiwanie magnezu, picie mocnej kawy jak i czarnej herbaty w dużej ilości może skutkować problemami trawiennymi i zaparciami- do tych trunków doliczmy również czystą wodę w swoim jadłospisie, według nowych zaleceń 1,5 l.
   
   Jest jednak wiele korzyści które za nimi przemawiają jak i za stosowaniem ziół oprócz aromatu i smaku.  Właściwości antyoksydacyjne- zmiatacze wolnych rodników, sprzymierzeńców starzenia się organizmu i jego destrukcji. Dzięki nim zwiększamy wielokrotnie naszą ochronę przed chorobami cywilizacyjnymi, poprawiają strawność potraw i mają wpływ na procesy zachodzące w naszym ciele. Pamiętajmy, że najlepsze są te świeże, prosto z doniczki ;)

Zapraszam do zapoznania się na stornie IŻŻ

czwartek, 8 października 2015

Niedoceniane strączkowe - bób

       
        Bób to mało doceniana roślina strączkowa, którą jeśli kupujemy to najczęściej w sezonie. Oprócz postaci świeżych nasion dostępny jest również konserwowany i mrożony podobnie jak groszek czy fasola.  Mało kto wie, że można go jeść na surowo prosto ze strąków jeśli jest jeszcze młody, a naprawdę warto ponieważ wtedy zawiera najwięcej dobroczynnych składników, które podczas gotowania czy konserwowania w puszkach tracą naprawdę sporo właściwości dlatego ważne jest by gotować go jak najkrócej, tylko tyle ile potrzeba.

Zawartość wybranych witamin i składników mineralnych na podstawie norm IŻŻ
 
    Można zauważyć że 100 g bobu pokrywa całodzienne zapotrzebowanie na kwas foliowy zarówno dla kobiet i mężczyzn jednak jedynie gdy jest surowy i należy wspomnieć, że dla kobiet w ciąży zapotrzebowanie to jest większe (pomyliłam jednostki powinny być mikrogamy nie miligramy).
   Podobnie jest z pozostałymi składnikami, których znaczne straty są w przypadku gotowania, a największe dla konserw w puszkach.

   Bób nie jest zalecany dla osób, które miewają problemy z układem pokarmowym ponieważ jak to strączkowe znany jest z wywoływania wzdęć jednak te efekty doskonale łagodzą np. dodatek kminku

  Bób jest również źródłem L-dopy przetwarzanej w naszym organizmie w dopaminę, która wspomaga układ nerwowy dlatego istnieją leki produkowane na bazie bobu da osób z chorobą Parkinsona. 

Inna sposób na bób niż tradycyjny z masłem znajdziecie tutaj

Pasta z bobu i suszonych pomidorów - czyli jak oszukać faceta i wmówić mu, że je pasztet

Od pewnego czasu praktykuję tradycję kupowania samej sobie prezentu urodzinowego i tym razem porzuciłam kosmetyki i ciuchy dla typowego gadżetu współczesnej kury domowej na kilku etatach czyli blendera. Nie zastanawiając się zbyt wiele postanowiłam szybko wypróbować go w kuchni, a dzieło jego pracy na podniebieniu swojej drugiej połówki. Efekt był zadziwiający i chociaż nie zamierzony jestem z niego zadowolona, bo najczęściej moje gotowanie wygląda w taki sposób, że jeszcze na etapie wyciągania składników z lodówki zapytana o to co dobrego robię odpowiadam, że jeszcze nie wiem.
Kanapki z pastą z bobu i suszonych pomidorów- pasztet bez pasztetu
dietcoffeeandcake.blogspot.com

Wracając do sedna sprawy oto składniki:

  • opakowanie bobu w puszce
  • 1/3 opakowania fasoli w puszce
  • suszone pomidory z oleju 4 kawałki (ok 80g)
  • łyżeczka oleju z zalewy (ja korzystałam z pomidorów z dodatkiem pestek dyni i też ich trochę dodałam)
  • pieprz
  • zioła prowansalskie
  • czosnek
  • 1/4 cebuli
Całość miksujemy na gładką masę.

Nie stosowałam już dodatku soli, gdyż warzywa w puszce zawierają jej już wystarczającą ilość. Łatwo też zauważyć, że w całym przepisie dodano niewielką ilość tłuszczu, a sam bób nie ma zbyt wielu kalorii (66 kcal w 100 g surowych nasion, natomiast oprócz węglowodanów sporą część energii stanowi białko. Ważnym elementem jest też  zawartość rozpuszczalnego błonnika bo aż 5,8 g na 100 g.

Świetny dodatek do kanapek i idealnie smakuje z czarnymi oliwkami :)

Więcej info na temat bobu znajdziesz tutaj

A jaka jest wasza propozycja na bób?